piątek, 8 sierpnia 2014

My explanation

Niedługo minie dokładnie miesiąc jak pisałam tu ostatni raz. Nie wiem, czy ktokolwiek przez ten czas tu zaglądał, ale nie mniej należą się Wam wyjaśnienia.

Nie było mnie z banalnego i najbardziej irytującego powodu - zepsutego laptopa, który trafił na 14 dni do naprawy. Wrócił gdy już byłam w górach na wyjeździe.
Jako opiekunka chyba zdałam egzamin, maluchy zdawało się, że mnie polubiły. Ludzie jak to bywa jedni fajniejsi, inni nieco bardziej ciężcy w obejściu, ale i tak wyjazd był dla mnie WSPANIAŁY. Żałuję, że tak szybko minął ten czas, że tak szybko się skończyło i że już wróciłam.

Odnośnie mojego celu bycia tu, na blogu - nie wiem ile ważę, wiem tylko że w górach mniej jadłam wciągu dnia, za to wieczorami imprezowałyśmy (tzn alkohol), ale wiele chodziłam i ostatecznie wróciłam z 0,5 cm szczuplejszym udem. Teraz staram się trzymać to, co robiłam przez ostatnie dnie, czyli jeść małe porcje, jak najdłużej je jeść i przeżuwać, ale pozwalać sobie na co nieco w granicach rozsądku.
Muszę ułożyć jakiś zarys planu, by wiedzieć co robić, jak działać. Nic na siłę. Teraz działam by osiągnąć efekt na długo, bez wpadek = obżarstwa po kilku dniach na 500 kcal. 
Postaram się może na początek jeść ok. 1000 - 1200 kcal i ruszać się jak najwięcej, a jak najmniej siedzieć bezczynnie. 

Jedno podczas mojej nieobecności zrozumiałam: nie chcę iść drogą która wpędza mnie w poczucie winy, w panikę i doprowadza do utraty kontroli i załamania wiary, że mi się uda.
 Gdy mnie nie było dwa razy posunęłam się do tego, że sprowokowałam wymioty. Potem kilka razy nachodziła mnie jeszcze taka chęć. To był potężny upadek mojej dumy. Poczułam się jakbym miała bulimię - nagle zrozumiałam to o czym niektóre piszą, upokorzenie, poczucie beznadziejności i fakt, że ulga która przychodzi z kolejnym odruchem wymiotnym ulatuje gdy tylko skończysz i pozostaje po niej poczucie zawiedzenia samego siebie i niewystarczającej siły wewnętrznej. 
Nie chcę tak. Chcę być chuda - z tego nie zrezygnuję, ale nie chcę bulimii, nie chcę by wymiotowanie stało się zamiennikiem walki z pokusami. 

Muszę tylko znaleźć swoją drogę do bycia chudym. 
Pragnienie chudości mnie nie opuści - to mogę obiecać.
A także to, że będę chuda, może nie za miesiąc, ale może za rok. 
Powoli ale z dobrymi nawykami, bez kompulsywnego jedzenia, bez utraty kontroli.



Dziękuję tym z Was, które przy mnie zostaną. Dziękuję za wszystkie słowa. Cały czas o Was myślałam, nie zapomniałam, bo stałyście się już sporą częścią mojej historii - obsesja na punkcie odchudzania (czasem silniejsza, czasem stłamszona) pozostanie na pewno śladem w moim życiu. 

3 komentarze:

  1. Cieszę się, że wyjazd się udał.
    Wspaniały plan działania, też uważam go za rozsądniejszy i sama taki stosuje!:D
    Schudniesz, wszystkie schudniemy, wszytskie będziemy dla siebie inspiracją, wszystkie będziemy szczęśliwsze!:)
    Trzymam za Ciebie kciuki i życzę powodzenia.:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciszę się, że wyjazd przyniósł Ci tyle radości, ale jeszcze bardziej cieszę się z Twojego podejścia do diety. Jest tak cholernie dojrzałe, rozsądne. Kochana będę 3mać mocno kciuki by się nie zmieniło i by nowy plan owocował utratą wagi, ale jak samo powiedziałaś powoli bez kompulsów. Pozdrawiam *Black Melody*

    OdpowiedzUsuń
  3. Strasznie się cieszę, że wróciłaś, z udanego wyjazdu również ;> Wygląda na to, że tylko ja się nie bawiłam dobrze na wyjeździe ;x Bardzo cieszy mnie fakt, że chcesz schudnąć rozsądnie, powoli. Jestem pewna, że Ci się to uda. Z takim podejściem na pewno. Trzymam kciuki żeby Ci się udało i żebyś była szczęśliwa. Trzymaj sie <3

    OdpowiedzUsuń